Samotność jest czymś innym niż osamotnienie. To na pewno wiesz...czujesz. Samotność jest "trudniejsza", bardziej fundamentalna, wszechogarniająca, zalewająca, duża....
Mnóstwo ludzi broni się przed tym uczuciem. Jak? Stale będąc zajętym, stale czegoś słuchając - zagłuszając ten stan "pustki" i samotności w sobie.
Ciągle w tle grające radio, yt....podkasty...cokolwiek, może dać uwalniający szum....
Zakupy, spotkania liczne z kim się da.....Byleby nie zostać z tym samemu. Bo...to zbyt przytłacza, zbyt boli.
Prawdziwie samotni byliśmy jako dzieci. W dorosłości to uczucie jest rzadkie, naprawdę rzadkie u dorosłej, dojrzałej osoby.
Ale dziecko bardzo potrzebuje czułej obecności, uważności kogoś kto spróbuje ponazywać szalejące emocje, sprawi, że poczujemy się bezpiecznie; kto porozmawia, wyjaśni, pokaże; oswoi z nami lęk i niepokój, doda otuchy....
To najczęściej wtedy, gdy jesteśmy mali i zależni i zdani na "kogoś" - buduje się - z deficytu - odczucie samotności. Niezrozumienia. Opuszczenia....
I gdy jesteśmy mali to jest zbyt bolesne, by samemu to dźwigać, dlatego trzeba to jakoś "odseparować", stłumić, rozszczepić, by żyć dalej, jakoś....
Tylko, że wszystko, co zamietliśmy pod dywan będzie domagało się od nas uwagi - w doroślejszym życiu, "kiedyś tam". Nie da się sprawnie iść naprzód z wypchanymi po szwy kieszeniami, gdzie każde stłumienie jest jak kamor ważący tonę! Trzeba wreszcie się zatrzymać, stanąć na przeciw samotności i wszystkim tym "paskudnym" uczuciom, by je wreszcie....objąć, przeżyć, zrozumieć, uwolnić....
Gdy spotkasz się ze swoja samotnością, pozwolisz sobie odczuć tą pustkę z braku czyjejś uwagi, gdy pozwolisz sobie przeżyć żal, żałobę po tym, co już jest niemożliwe; gdy wypełnisz tą pustkę swoim zrozumieniem, miłością do siebie małej z wtedy/siebie małego.....to rana, którą nosisz w sercu zacznie się zabliźniać.
Osamotnienie jest lżejsze.....o wiele lżejsze. Nie dotyczy naszego bazowego emocjonalnego stanu czy wyposażenia. Jest raczej chwilowym uczuciem, poczuciem, że ktoś kto jest mi bliski jest daleko....albo...go nie ma...odszedł....albo teraz jest fajny moment, który cudnie byłoby dzielić z kimś innym dla jeszcze fajniejszych doznań:) Ale jest w tym jakiś rodzaj akceptu możliwy do poczucia. Jakiś rodzaj pogodzenia się.
Po prostu gdy mamy doświadczenie zrozumienia dla siebie, gdy umiemy sobie towarzyszyć, gdy to, co kiedyś bolesne, samotne otrzymało od nas wsparcie - bycie z kimś jest możliwością - nie koniecznością.
W zdrowym naszym wnętrzu jest miłość, jest spokój, jest "swobodność". I te doznania czasem po prostu chcesz dzielić z kimś! Ale nawet jeśli tak się nie dzieje nadal jesteś w wygodnym. Nadal jesteś przy sobie, ze sobą, ze sobą całym bez wyjątku - ze wszystkimi swoimi wewnętrznymi kolorami:) I to już samo w sobie daje spełnienie, także nie potrzeba ci niczego z zewnątrz, by to czuć.
Mając nareszcie relację ze sobą w pełni - możesz dalej siebie poznawać w innych relacjach, w innych kontekstach. Możesz się sobą dzielić, możesz chcieć się sobą cieszyć wśród innych.
Najpierw jednak odzyskaj siebie. Odzyskasz siebie - przywracając połączenie ze swoimi emocjami. Wszystkimi. Nawet tymi najbardziej bolesnymi. To jest możliwe. To się może udać:)
© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko
© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko