05 sierpnia 2025

Rana porzucenia i ból oddzielenia......

Historia sklejona z wielu......

 

Opowieść o zrozumieniu i uzdrowieniu.

 

Rozumiem teraz wiele rzeczy, których wcześniej nie rozumiałam. Rozumiem dlaczego wydarzyło się moje małżeństwo, które miało taki a nie inny kształt. Jestem wdzięczna za jego zakończenie.

Wiesz wiele razy chciałam aby on mnie zwyczajnie zauważył, abym była dla niego ważna. Często czułam się tak, jakbym była obojętna, albo...niewidzialna....On sobie coś planował, jakby mnie w tym nie było, on jeździł na działkę, siedział po pracy w warsztacie, miliony godzin spędzał na delegacjach.

Pamiętam jak czekałam na jeden goopi telefon z pytaniem: "jak się masz? Co u ciebie?". Nie było takich telefonów.

Jak chciałam, czekałam, by mnie gdzieś zabrał. Raczej ja wszystko organizowałam....Starałam się być wyrozumiała i miła...bo może przesadzam, chcę za dużo, czepiam się.....

 

Idąc chodnikiem któregoś dnia, nie tak dawno zresztą, zadałam sobie pytanie: " na jaki ja telefon czekałam? Od kogo tak chciałam usłyszeć: "jak się masz?", za kim zawsze tęskniłam?

I pierwsze co mi się pojawiło na ekranie mojego umysłu: "od mamy!". Od mamy chciałam usłyszeć. Od mamy chciałam tej uwagi i obecności przy mnie ze mną.

Nie było jej. Kiedyś myślałam, że zabrała mi ją praca, jej obowiązki, potem myślałam, że zabrał mi ją jej konflikt z moim tatą a teraz wiem, że zabrała mi ją jej własna trauma, jej historia.....ból, samotność, rana odrzucenia, którą niechcący przekazała mnie.

 

Rozpłakałam się. nad sobą samą, taką małą, bezbronną z takiego czasu, gdzie nie umiałam o tym tak myśleć, gdzie byłam sama, czułam się sama i taka "osobna" od wszystkiego, oddzielona, w pustce, próżni, otoczona niebytem.

 

Powtórzyłam sobie ranę w dorosłym życiu znajdując do tej rany komplementarnego partnera. Tak się starałam, żeby sprostać i zasłużyć na coś, co od wielu lat z powodzeniem daję sobie sama...i przyjmuję, tak po prostu, z każdym oddechem z przestrzeni, pamiętając, że jednak jestem. Nie muszę zasługiwać już teraz i nigdy. Jestem i kocham, niezależnie od mojej przeszłości. i teraz to świadomie wybieram - kochając moich przyjaciół, moje dzieci, moje wybory i moje potknięcia, dzięki którym jestem teraz tutaj.

 

Nie żałuję, jak śpiewała kiedyś Edit, niczego. Pogodziłam się ze sobą, uznałam siebie i moją drogę. Warto było.....patrząc na to, co dziś odkrytego we mnie, co uwolnionego i rozpoznanego. 

Nie zabierze mi tego nikt.

 

Wyleczyłam dziecięce oczekiwania, jest mi lżej.......zamieniłam je na ciekawość kolejnego dnia. Niech tak zostanie.

Tak jest po prostu lżej:)

 

© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko

© 2025 Proudly created with Beata Skoneczko